Góry to magia w kamieniu zaklęta
nie-świadoma, bez-wolna, zajmująca!
Każąca marzyć i tęsknić bez końca…
Tonąć w górskiej mgle ,
chłonąć każdy dzień ,
wpatrywać się w to co piękne ,
spokojnie oddychać górskim powietrzem .
A tuż u stóp pasm górskich ,
z przyjaciółmi podziwiać życie ,
dziękować Bogu za wszystko ,
przyrodę , ojczyznę i miłość.
Wyzłocone słońcem szczyty
Już różowo w górze płoną
I pogodnie lśnią błękity
Nad pogiętych skał koroną.W dole – lasy skryte w cieniu
Toną jeszcze w mgle perłowej,
Co w porannym oświetleniu
Mknie się z wolna przez parowy.Lecz już wietrzyk mgłę rozpędza
I ta rwie się w chmurek stada…
Jak pajęcza, wiotka przędza
Na krawędziach skał osiada.A spod silnej tej zasłony
Świat przegląda coraz szerzej,
Z nocnych, cichych snów zbudzony,
Taki jasny, wonny, świeży.Wszystko srebrzy się dokoła
Pod perlistą, bujną rosą,
Świerki, trawy, mchy i zioła
Balsamiczny zapach niosą.A blask spływa wciąż gorętszy
Coraz głębiej oko tonie,
Cudowności świat się piętrzy,
W wyzłoconej swej koronie.Góry wyszły jak z kąpieli
I swym łonem świecą czystym,
W granitowej świecą bieli
W tym powietrzu przezroczystym.Każdy zakręt, każdy załom
Wyskakuje żywy, dumny,
Słońce dało życie skałom,
Rzeźbiąc światłem ich kolumny.Wszystko skrzy się, wszystko mieni.
Wszystko w oczach przeistacza,
Gra przelotnych barw i cieni
Coraz szerszy krąg zatacza.Już zdrój srebrną pianą bryzga,
Gdy po ostrych głazach warczy…
Już się żywszy odblask ślizga
Po jeziorek silnej tarczy…Już pokraśniał rąbek lasu…
Już się wdzięczy i uśmiecha
Brzeg doliny – a z szałasu
Dolatują śpiewne echa…Przez zielone łąk kobierce,
Dzwoniąc, idą paść się trzody…
Jakaś rozkosz spływa w serce,
Powiew szczęścia i swobody.Pierś się wznosi, pierś się wzdyma
I powietrze chciwie chwyta –
Dusza wybiec chce oczyma
Upojona, a nie syta;Niby lecieć chce skrzydlata,
Obudzona jak z zaklęcia…
I tę całą piękność świata
Chce uchwycić w swe objęcia.Adam Asnyk